Czy pełnoklatkowy bezlusterkowiec Panasonic Lumix S5 będzie hitem? Wiele na to wskazuje. Specyfikacja wypada świetnie, cena jest niezła, a pierwsze wrażenia z użytkowania bardzo pozytywne!
Choć na testy aparatu musicie jeszcze nieco poczekać, miałem okazję spędzić kilkanaście minut z aparatem Panasonic Lumix S5, dzięki czemu mogę na świeżo podzielić się wrażeniami. Nie mam wątpliwości – to jedna z najciekawszych premier tego roku. Z aparatem miałem okazję się zapoznać dzięki sklepowi Foto-Plus.
Duże możliwości, mała obudowa
Aparat znacząco różni się od serii S1 nie pod względem wyglądu, ale wielkości. Bez wątpienia modele S1H czy S1R to potężne jednostki, co nie każdemu przypadnie do gustu. Tymczasem Lumix S5 jest znacząco mniejszy. Jednocześnie na tyle duży, by wygodnie się z nim pracowało. Co ciekawe, pod względem wymiarów aparat jest mniejszy niż model GH5, czyli aparat z matrycą Mikro 4/3.
Producentowi udało się dokonać minimalizacji, która w mojej opinii wyszła aparatowi na plus. Świetnie leży w dłoni, ale przy tym nie ciąży. Jednocześnie liczba przycisków jest niemal identyczna, jak w większych modelach producenta, może jeden-dwa mniej. Nie zabrakło tych najważniejszych, a więc umieszczonych u góry przycisków do szybkiego ustawienia balansu bieli, ISO i kompensacji ekspozycji. Co ważne, na pokładzie obecny jest również joystick, co bardzo ważne, gdy chcemy ustawiać punkt ostrości AF podczas korzystania z wizjera.
Poniżej kilka zdjęć wykonanych aparatem. Kadry w pełnej rozdzielczości umieściłem w galerii.
Tryb filmowy imponuje
Choć aparat określany jest jako hybrydowy, zadowolić ma zarówno fotografów, jak i filmowców, to podczas premiery nie ukrywano, że jest bardziej adresowany do tych drugich. Tryb filmowy wyposażony jest w rozdzielczość Full HD do 180 kl./s i 4K do 50 kl./s. Warto tutaj zwrócić uwagę na pewne ograniczenia – nie o wszystkich producent wspomina oficjalnie, niektóre zauważalne są dopiero przy bliższym kontakcie z aparatem. W jakości 4K 50p otrzymujemy wideo z cropem, obraz nie jest sczytywany z całości matrycy. Tym samym użyteczność tego trybu staje się nieco ograniczona.
Z kolei w przypadku slow-motion w Full HD do 120 kl./s możemy nagrywać obraz z dźwiękiem, tak by później normalnie go odtworzyć. To bardzo dobre rozwiązanie w sytuacji, gdy ewentualne spowolnienie obrazu jest dla nas niepewne – filmujemy więc normalnie, a w postprodukcji dostajemy możliwość, by obraz spowolnić. W przypadku 180 kl./s jest już inaczej – tutaj obraz nagrywany jest już wyjściowo jako slow-motion i aparat nie nagrywa dźwięku. Zatem największego klatkażu używać można tylko wtedy, gdy ma się całkowitą pewność, że danego nagrania użyje się właśnie jako slow-motion.
Aparat wyposażono również w funkcję tworzenia timelapsów. Tutaj producent zastosował świetne rozwiązanie – pozwala nam samym decydować, z jaką prędkością chcemy kręcić filmy. Dostajemy zakres od 1 klatki do 180, co jest świetnym rozwiązaniem, bo daje użytkownikom naprawdę duże pole do popisu.
Plusem jest również obecność płaskich profili filmowych – zarówno popularnych Cinelike, jak i V-Log, który w przypadku GH5 był dodatkowo płatny. Nowością jest też tryb HLG, pozwalający zapisać materiały filmowe z rozszerzoną dynamiką tonalną. Ta ma być aż 14-stopniowa.
Autofokus uległ poprawie, ISO też
Od lat niezmiennie bolączką praktycznie wszystkich modeli Panasonika jest autofokus. Ten z każdym kolejnym modelem działa lepiej, ale w zestawieniu z konkurencją wciąż kuleje. Na dokładne wnioski dotyczące pracy AF w modelu S5 przyjdzie czas po testach. Pierwsze wrażenia są jednak pozytywne, przynajmniej w przypadku trybu fotograficznego. AF został oparty o kontrast, posiada znaną z innych modeli funkcję wykrywania oka.
AF wydaje się zbytnio nie gubić, choć przy poruszających się obiektach miałem wrażenie, że nieco przestaje sobie radzić. Pełne wnioski zostawiam jednak do czasu przetestowania aparatu, bo obecnie jednoznacznej odpowiedzi co do działania AF dać nie mogę.
Mogę za to napisać, że aparat świetnie radzi sobie z wysokimi czułościami ISO. To z kolei było bolączką GH5, ze względu na jego niewielką matrycę. Tutaj poprawa wynika nie tylko z większej matrycy, ale też z opcji Dual Native ISO, która trafiła do aparatu, a wcześniej znana była raczej z drogich kamer filmowych. Dzięki temu rozwiązaniu materiały rejestrowane z wartościami ISO rzędu kilkudziesięciu tysięcy jest możliwe przy zachowaniu dobrej jakości obrazu.
To będzie hit
Już przy okazji premiery Lumiksa S5 pisałem, że aparat stanie się hitem. Pierwsze kilkanaście minut spędzonych z aparatem tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziło. Choć Panasonic pozycjonuje ten aparat jako model dla zaawansowanych amatorów, nie mam wątpliwości, że może być wykorzystywany przez profesjonalistów. Znajdzie zastosowanie chociażby jako drugie body do kompletu z S1H, ale poradzi sobie również solo na weselach czy eventach.
Obecnie aparat kosztuje 9499 zł w zestawie z jasnym obiektywem SIGMA 45mm f/2.8 DG DN. Taki zestaw znaleźć można w przedsprzedaży w sklepie Foto-Plus. By kupić zestaw w tej cenie należy dokonać zakupu do końca września. Biorąc pod uwagę, że Sony A7 III kosztuje obecnie 8500 zł za samo body, uważam tę cenę za naprawdę rozsądną.
Ceny Panasonic Lumix S5
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.