Fotografowanie przy użyciu długich czasów naświetlania to obecnie bardzo popularna metoda, używana najczęściej jako narzędzie, pozwalające na wyrażenie ruchu albo też uchwycenie klimatu nocnej sesji. Trwająca kilka minut ekspozycja czujnika lub błony światłoczułej zazwyczaj wystarcza, aby nasza kolekcja wzbogaciła się o kilka unikalnych i interesujących ujęć. Można jednakże pójść jeszcze dalej.
Co będzie potrzebne
Jedyne czego potrzebujecie to odrobiny chęci, aluminiowej puszki po piwie (lub też podobnego pojemnika), kawałka czarnego kartonu, szpilki, taśmy izolacyjnej oraz pojedynczego arkusza papieru światłoczułego. Sumaryczny koszt wszystkich tych akcesoriów zdecydowanie nie powinien zagrozić zawartości Waszych portfeli.
Składamy nasz własny aparat typu camera obscura
Na początek ostrożnie usuwamy górne wieko puszki, starając się nie pozostawić ostrych zadziorów na krawędzi przecięcia. Następnie z czarnego kartonu wycinamy dwa elementy – okrągłą pokrywkę o średnicy równej średnicy puszki oraz czarny pasek grubości kilku centymetrów, wielokrotnie nacięty na jednym boku w taki sposób, aby stworzyć swoisty „grzebień”.
Teraz przyszedł czas na wykorzystanie szpilki. Z jej pomocą robimy 2-milimetrowy otwór w ściance puszki (najlepiej w połowie wysokości). Dziurkę następnie zaklejamy kawałkiem taśmy izolacyjnej, tworząc w ten sposób improwizowaną migawkę. Kartonowy „grzebień” i pokrywkę łączymy ze sobą w taki sposób, aby w efekcie docelowym uzyskać wieko, którym zasłonimy górną (odkrytą) część puszki. Jeśli nasza konstrukcja wygląda stabilnie, nadszedł czas na włożenie do pojemnika papieru światłoczułego. Z oczywistych względów nie należy tego robić przy normalnym świetle – operację należy przeprowadzić w ciemnym pomieszczeniu, używając jako pomocy co najwyżej czerwonego oświetlenia. Arkusz papieru układamy wewnątrz puszki w ten sposób, aby odległość pomiędzy jego powierzchnią, a wywierconym otworem wynosiła przynajmniej 1 centymetr. Następnie zasłaniamy górną część pojemnika kartonowym wiekiem, a całość kilkukrotnie oklejamy taśmą izolacyjną (nasz aparat narażony będzie bowiem na różne czynniki środowiskowe, warto więc go dobrze zabezpieczyć).
Co dalej?
Teraz pozostała już tylko jedna rzecz do zrobienia. Nasz improwizowany aparat stabilnie montujemy w miejscu, w którym będzie mógł bezpiecznie spoczywać przez kilka miesięcy. Po upewnieniu się, iż urządzenie jest mocno osadzone, zrywamy osłonę z wywierconego w boku pojemnika otworu – proces naświetlania tym samym został rozpoczęty!
Aby zobaczyć efekty naszej pracy musimy poczekać kilka miesięcy. Po tym czasie, naświetlony arkusz papieru należy ostrożnie wyciągnąć z puszki (pamiętając przy tym, iż trzeba to zrobić w ciemnym pomieszczeniu), a następnie szybko zeskanować, traktując nasze zdjęcie jako negatyw. Po zakończeniu digitalizacji, pozostaje nam już tylko zastosować kilka prostych zabiegów edycyjnych (poziome odbicie, korekta jasności i kontrastu) i cieszyć się unikatowym ujęciem, które zdecydowanie będzie ozdobą naszej prywatnej kolekcji.
Powodzenia!
Źródła: helpmyphysics.co.uk (via digitalweddingforum.com), pinholephotography.org
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
papier światłoczuły pasowałoby jeszcze wywołać, w dodatku gdy wywołamy papier (będzie na nim obraz negatywowy) możemy go przyłożyć świeżą kartką papieru (składamy je światłoczułą stroną do siebie). Kładziemy je pod powiększalnikiem tak aby negatyw był u góry,a następnie naświetlamy i wywołujemy odbitkę już jako obraz pozytywowy. A nie jakieś skany i to bez wywoływania…
+1
@Fotograf
Dużo zależy od naświetlenia miejsca w którym jest aparat, wielkości otworu i odległości do elementu światłoczułego. W większości wypadków, przy długim naświetlaniu reduktor jest wysoce wskazany. Jeśli wierzyć jednak plotkom, fotografia na początku artykułu powstała bez użycia filtrów – na ile ma to pokrycie w rzeczywistości, wie tylko sam autor zdjęcia.
Pozdrowienia
A po pół roku naświetlania taki papier nie będzie prześwietlony? Może trzeba zastosować jakiś reduktor światła, np filtr szary?
@Maciek
Możliwe jest uzyskanie wspomnianego efektu bez właściwego procesu wywoływania. Skanując naświetlony arkusz papieru w wysokiej rozdzielczości uzyskujesz swoisty negatyw, który możesz dalej spokojnie obrobić i zamienić na obraz pozytywowy.
papier światłoczuły pasowałoby jeszcze wywołać, w dodatku gdy wywołamy papier (będzie na nim obraz negatywowy) możemy go przyłożyć świeżą kartką papieru (składamy je światłoczułą stroną do siebie). Kładziemy je pod powiększalnikiem tak aby negatyw był u góry,a następnie naświetlamy i wywołujemy odbitkę już jako obraz pozytywowy. A nie jakieś skany i to bez wywoływania…