Hasselblad True Zoom to moduł fotograficzny kompatybilny ze smartfonami Lenovo Moto Z. W naszym teście sprawdzamy czy jest lepszy od aparatu w telefonie i czy może zastąpić lustrzankę.
Fotografowanie smartfonem staje się coraz popularniejsze, dlatego też producenci chętnie inwestują w aparaty w urządzeniach. Smartfony fotograficzne robią nie gorsze zdjęcia, niż kompakty, a przy tym zawsze mamy je przy sobie, a jak wiadomo, często najlepszy aparat to ten, który mamy akurat pod ręką. Wadą aparatów w smartfonach jest chociażby brak zoomu. I tu z pomocą przychodzi moduł fotograficzny Hasselblad 4116 True Zoom.
Obudowa i użytkowanie
Podobnie jak inne akcesoria przeznaczone dla Moto Z, również ten moduł wpinamy do tylnej części smartfonu. W łączeniu pomaga nam magnes, a więc uda nam się go przyczepić szybko i bezproblemowo. Moduł zasłania obiektyw telefonu, więc z przypiętym akcesorium automatycznie przestaje działać wbudowany w smartfona aparat. Przedni cały czas pozwali nam zrobić sobie selfie.
Sam moduł waży prawie 150 gramów, a więc wcale niemało – gdy przypniemy go do smartfonu, to z pewnością odczujemy ciężar w kieszeni. Taki zestaw będzie jednak nadal lżejszy niż większość kompaktów, może poza tymi najprostszymi, których waga często wykracza niewiele ponad 200 gramów. Dodam, że Hasseblad jest znacznie grubszy niż telefon, a więc połączony ze smartfonem zajmuje sporo miejsca w kieszeni.
Pod względem wyglądu moduł istotnie zamienia smartfon w aparat. Każdemu, kto was zobaczy trudno będzie uwierzyć, że w ręku macie nie aparat, a telefon z nałożonym modułem. Hasselblad wygląda bardzo „profesjonalnie”. Na obudowie wyprofilowano odpowiednio grip tak, żeby ułatwiał on trzymanie. Nie zabrakło też chropowatej gumy zapobiegającej ślizganiu. W górnej części mamy spust migawki w pomarańczowym kolorze, a obok niego przycisk włączania. Wokół spustu migawki mamy jeszcze manetkę umożliwiającą zoomowanie i na tym właściwie kończą się przyciski.
Przednią część zajmuje obiektyw, który niemal w całości chowa się do obudowy, gdy nie jest używany. Znajdziemy tu także sporych rozmiarów ksenonową lampę błyskową. Korzystając z modułu i systemowej aplikacji możemy fotografować zarówno z pełną automatyką, jak i w trybie manualnym, dobierając poszczególne parametry. Do rejestrowania zdjęć możemy używać fizycznego spustu migawki, jak również dotykowego. Dotykiem ustawimy również punkt ostrości, podobnie jak w aparatach. Uważam, że aplikacja systemowa aparatu od Lenovo jest wystarczająca, dlatego też nie instalowałem żadnej innej. Jednak moduł współpracuje ze zdecydowaną większością dostępnych na rynku aplikacji aparatu – zarówno darmowych, jak i płatnych.
Fotografowanie
Podstawowe różnice między zwykłym aparatem w smartfonie a Hasselbladem? Dwie podstawowe – matryca i obiektyw. Matryca jest nieco większa niż w kompaktach, jej rozmiar to 1/2.3 cala (rozdzielczość: 12 Mpix), a więc dokładnie taki, jak matryce montowane w aparatach kompaktowych. Większy rozmiar sensora zapewni nieco lepszą jakość zdjęć w sytuacji, gdy zmuszeni jesteśmy podnieść czułość ISO do wyższych wartości. Faktem jest jednak, że matryca nie jest o wiele większa od tej smartfonowej – różnica jest wręcz minimalna. Z całą pewnością wpływ na jakość zdjęć ma jednak konstrukcja matrycy – CMOS. Na poniższym zostawieniu możecie zobaczyć, jak wygląda jakość zdjęć przy poszczególnych wartościach ISO – zakres: 100-3200.
Jak widać na załączonym obrazku – przy wartości 1600 poziom szumów jest już mocno widoczny, natomiast dla 3200 jest ich już na tyle dużo, że wartość ta nie wydaje się być użyteczna. A więc, jak w kompaktach o tak małej matrycy, również i tutaj bezpieczną wartością ISO będzie 800. Jednak w przeciwieństwie do tanich kompaktów i większości smartfonów, moduł Hasselblad pozwala zapisywać zdjęcia do postaci RAW. To z kolei jest bardzo użyteczne – pozwoli dowolnie modyfikować zdjęcia w postprodukcji, łącznie z poprawianiem balansu bieli czy właśnie cyfrowym usuwaniem szumu na zdjęciach.
Tym, co najbardziej ma przyciągnąć do modułu jest oczywiście długi obiektyw. Przyznajcie sami, że często brakuje wam w smartfonach „zooma”. Niejednokrotnie zdarza nam się sytuacja, w której potrzebujemy przybliżyć obraz, bo nie mamy możliwości podejść bliżej. I pod tym kątem moduł wypada świetnie. Zakres ogniskowych wynosi 25-250 mm w przeliczeniu na pełną klatkę, a wiec jest naprawdę szeroki – szerszy niż w większości tanich kompaktów (do 300-500 zł). Te oferują zwykle 3-5-krotny zoom, tutaj mamy zoom 10-krotny.
To wyjątkowo fajna sprawa móc zbliżać obraz fotografując smartfonem. Dawało mi to duże pole do popisu podczas testowania modułu. Mogłem, stojąc w miejscu, skadrować zdjęcie na kilka różnych sposobów, a potem wybrać to, które wyszło najlepiej. Długi obiektyw jest największym atutem Hasselblada. Szkoda tylko, że w parze z długością nie idzie jakość. W smartfonach, zwłaszcza tych droższych, niełatwo spotkać obiektywy ciemniejsze niż f/2.0. W przypadku modułu jasność zależy od szerokości. I tak, na „pełnej dziurze” światłosiła wynosi f/3.5, natomiast przy pełnym zbliżeniu to już f/6.5.
Takie parametry przysłony charakteryzują najtańsze kompakty, dlatego też tutaj spodziewałem się znacznie więcej. Niestety, fotografowanie w pomieszczeniach wiązać się będzie z szumami na zdjęciach. Zwłaszcza dla maksymalnego zbliżenia obiektyw jest tak ciemny, że przy gorszym świetle warto unikać najdłuższej wartości obiektywu, bo wtedy możemy być pewni, że ISO zostanie automatycznie podniesione do najwyższej wartości, a to skutkuje szumem. Zresztą w nocy nawet ISO nam nie pomoże, bo przy przysłonie f/6.5 niemal nic nie będzie widać.
Poniżej galeria zdjęć. Kadry w pełnej rozdzielczości znajdziecie na dysku.
Długość zoomu możecie zobaczyć na poniższych dwóch zdjęciach.
System AF działa w miarę sprawnie i potrafi stosunkowo szybko wyostrzyć kadr, nawet na długiej ogniskowej. Szybkość i celność znacząco jednak spadają w słabych warunkach oświetleniowych. Na całe szczęście, moduł wyposażony został w dobrej klasy lampę błyskową. W stosunku do smartfonów odróżnia ją to, że jest ksenonowa, a nie ledowa, zapewnia zatem lepszą jakość światła i ładniej”rysuje”. Poza tym jest też znacznie mocniejsza, a więc dokładniej oświetli kadr.
Z racji dobrej klasy matrycy i optyce renomowanego producenta, zdjęcia robione z użyciem Hasselblada przy sprzyjających warunkach są bardzo ładne. Kolory są dobrze nasycone, a zakres tonalny – szeroki. Automatyczny balans bieli miał problemy ze śniegiem – czynił go zbyt niebieskim. Dopiero po przełączeniu na „pochmurny dzień” kolory były takie, jak być powinny. Oczywiście w przypadku sztucznego światła również musimy liczyć się z koniecznością ręcznego ustawiania WB.
Moduł wyposażony jest w stabilizację obrazu, zarówno cyfrową, jak i optyczną. Oczywiście siła jej działania jest niewielka, ale wystarczająca, by przy najdłuższej ogniskowej obraz zbytnio się nie trząsł. Warto jeszcze wspomnieć, że przy maksymalnym użyciu zoomu zaczyna się pojawiać zjawisko aberracji chromatycznej.
Filmowanie
Oprócz możliwości fotograficznych moduł pozwala nam też filmować. Filmy nakręcimy ze standardowymi obecnie parametrami, a więc w Full HD i z prędkością 30 klatek na sekundę. Jakość jest wystarczająca, by móc dzielić się nagraniami na portalach społecznościowych czy YouTube. Po maksymalnym zbliżeniu obiektyw całkiem szybko łapie ostrość, a stabilizacja pomaga w tym, bo udało się uzyskać obraz bez zbyt dużych poruszeń.
Moduł wyposażony został również w mikrofon, który nagrywa dźwięk podczas filmowania. I przyznać trzeba, że radzi sobie nieco lepiej niż ten „smartfonowy” – ładniej zbiera dźwięk wokół siebie. Silnik zoomu pracuje dość głośno, zatem wyraźnie będzie go słychać na filmach.
Podsumowanie i ocena
Moduł fotograficzny Hasselblad 4116 True Zoom wyceniony został na 1099 zł, ale żeby z niego korzystać musimy jeszcze mieć telefon, który kosztuje ponad 2 tys. zł. Dodajmy, smartfon, który już sam w sobie może robić naprawdę ładne zdjęcia. Jaka jest więc różnica między modułem a aparatem w telefonie?
Niezaprzeczalną zaletą modułu jest długi obiektyw. Tyle że ten nie należy do najjaśniejszych. Z pewnością swoje robi też możliwość zapisywania plików do postaci RAW oraz matryca CMOS, która jest nieco większa niż te standardowo mocowane w smartfonach.
Ale czy te wszystkie elementy warte są dopłaty ponad tysiąca złotych? Za tę cenę dostajemy właściwie zwykły kompakt, tyle że montowany bezpośrednio do smartfona, co oczywiście sprawia, że zdjęcia możemy szybko udostępnić i wrzucić do sieci. Jednak tę samą możliwość daje nam przecież smartfon, który nie ma jedynie zoomu. Z kolei za tysiąc złotych kupić możemy kompakt o lepszych parametrach niż te, które oferuje moduł.
Hasselblad 4116 True Zoom to bardzo fajne narzędzie, ale w mojej opinii mocno przecenione. Czy warto do telefonu za 2 tys. zł dokupić moduł za ponad 1 tys. zł., którego główną zaletą będzie długi obiektyw? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć we własnym zakresie.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Czy do podłączenia modułu wymagane jest oddzielne zakupienie witaminy B6? Magnez wszak szybciej działa i lepiej sie wchłania przy udziale tej witaminy 😛 Chyba, że chodziło o magnes to w takim razie edycja zalecana 😉 Wkradło się jeszcze kilka mniejszych błędów i literówek
🙂
Matryca jest nieco większa niż w kompaktach, jej rozmiar to 1/2.3 cala (rozdzielczość: 12 Mpix), a więc dokładnie taki, jak matryce montowane w aparatach kompaktowych.
hmmm?
Niż w smartfonach, oczywiście. 🙂 Dzięki za czujność!
Z jednej strony jest to fajny gadżet, lecz jeżeli ktoś chce być profesjonalnym fotografem, powinien kupić lustrzankę.